Na pątniczym szlaku do Włoch

W dniach od 1 – 8 października br., pod przewodnictwem o. Proboszcza, Janusza Siwickiego, odbyła się pielgrzymka do Włoch. Uczestniczyło w niej 36 osób. Pielgrzymka nasza przebiegała w duch modlitwy sługi bożego ks. Dolindo Ruotolo: „Jezu, Ty się tym zajmij” i jakże bliskich i znanych nam słów św. siostry Faustyny: „Jezu, ufam Tobie”.
Stąd też pierwsze nasze kroki skierowaliśmy do Neapolu – miejsca życia i śmierci ks. Dolindo – niezwykłego, pokornego kapłana, którego świętość zaczyna rozbrzmiewać powoli, ale coraz głośniej. To nie kto inny tylko św. o. Pio powiedział: „Dolindo posiwiał, ale Jego dusza jest wciąż młoda”, a podczas spotkania z ks. Dolindo oznajmił mu: „w Twojej duszy jest Raj”. Znane też są słowa św. o. Pio wypowiedziane do natrętnych pielgrzymów z Neapolu: Dlaczego przychodzicie do mnie, skoro macie u siebie świętego?”. Tak więc kierując się słowami św. o. Pio udaliśmy się do kościoła św. Józefa i Madonny z Lourdes, gdzie wszyscy modliliśmy się przed grobem ks. Dolindo Ruotolo i zgodnie z jego zapowiedzią pukaliśmy trzy razy w jego grób: „Kiedy tu przyjdziesz, zapukaj trzy razy. Ja nawet zza grobu odpowiem ci: ufaj Bogu”. Czy usłyszeliśmy te słowa? Niech każdy rozważy to w swoim sercu.
Kolejne kroki w Neapolu skierowaliśmy do Katedry św. Januarego. O cudzie tego świętego możemy zapoznać się tu:
https://archiwum.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/cud_krwi_sw_januarego.html i tu:
https://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2867,cud-sw-januarego-w-obecnosci-papieza.html

Będąc we Włoszech, w październiku, nie mogliśmy nie zajrzeć do Sanktuarium MB Królowej Różańca w Pompejach, gdzie dwukrotnie był św. Jan Paweł II, następnie Benedykt XVI, a ostatnio 21 marca 2015 roku, nawiedził to miejsce Papież Franciszek. O mocy Nowenny Pompejańskiej zapewne każdy, jeśli nie doświadczył sam osobiście, to nie raz słyszał…
Miejsca związane z życiem św. ojca Pio odwiedziliśmy w San Giovanni Rotondo, położonym, w regionie Apulia. Tutaj mieliśmy okazję do modlitwy przy grobie Świętego Stygmatyka. Z racji, że św. Ojciec Pio wsławił się swoją posługą w konfesjonale, za jego wstawiennictwem poleciliśmy Bogu wszystkich spowiedników.
Szczególnym miejscem na trasie pielgrzymki było sanktuarium w malowniczym miasteczku Monte Sant’Angelo na półwyspie Gargano, wraz z grotą św. Michała Archanioła, w której od V do XVII wieku kilkakrotnie ukazywał się Archanioł Michał.  Miejsce to od wieków nawiedzane jest przez pielgrzymów ze wszystkich stron świata. Tutaj pątnicy otrzymują łaski, które są im rozdzielane niezwykle hojnie: „Tam, gdzie się otwiera skała, będą przebaczone grzechy ludzkie. Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane”.  Nic dziwnego – to jedyna świątynia nie poświęcona ludzką ręką…

http://sanctus.pl/index.php?grupa=31&podgrupa=411&doc=361

W czwarty dzień naszej pielgrzymki, od wczesnego ranka byliśmy bardzo podekscytowani. Pierwszy czwartek miesiąca i Lanciano – miejsce cudu eucharystycznego. Cud ten wydarzył się w VIII wieku podczas sprawowania Eucharystii, gdy po dokonanej konsekracji hostia fizycznie przemieniła się w tkankę mięśnia sercowego, a wino – w ludzką krew.

Wpatrzeni w monstrancję z przemienionymi postaciami hostii i wina patrzymy na Boga – Człowieka, Jezusa Chrystusa – żywego i prawdziwego. To wyjątkowe tabernakulum ożywia jeszcze bardziej naszą wiarę w realną Jego obecność w Eucharystii. Codziennie na ołtarzach świata, podczas każdej Mszy Świętej, ofiarowuje siebie za nas, dokładnie tak jak 2000 lat temu na Golgocie. Codziennie umiera z miłości do Ciebie i do mnie… Rozum tego nie ogarnia, ale taka jest prawda, więc kiedy patrzysz na moment konsekracji hostii – przypomnij sobie – to konające serce z Lanciano… Po prostu nie możesz przejść obojętnie wobec tego faktu…
Faktu, który potwierdziły badania naukowe: Ciało jest prawdziwym ciałem, Krew jest prawdziwą krwią, jedno i drugie jest krwią ludzką, Ciało i Krew mają tę samą grupę krwi AB. Ciało i Krew są „osobą” żyjącą (tzn. jakby były pobrane od aktualnie żyjącej osoby), diagram tej krwi odpowiada krwi ludzkiej pobranej z ciała człowieka w dniu dokonywania badania, Ciało jest złożone z mięśniowych tkanek serca. Co ciekawe, gdy zważono oddzielnie poszczególne cząstki zakrzepłej krwi (są one różnej wielkości), każda z nich ważyła dokładnie tyle, co wszystkie razem wzięte.

http://www.miracoloeucaristico.eu/lingue/polacco.html

A potem Manopello. Spotkanie ze Świętym Obliczem. Spojrzenie Bogu w oczy jest niezapomnianą chwilą. Wizerunek Świętego Oblicza powstał w niewyjaśniony sposób, prawdopodobnie w momencie Zmartwychwstania. Jednak najbardziej zadziwiającą cechą Oblicza z Manoppello jest przezroczystość płótna oraz fakt, że obraz jest doskonale widoczny zarówno z jednej, jak i drugiej strony – niczym na przeźroczu. Dodatkową cechą obrazu z Manoppello jest jego zmienność, gdyż przy różnym świetle przyjmuje on inny wygląd. Wieloletnie badania Całunu z Manoppello, które zainicjowała przed 20 laty specjalistka od ikon – zakonnica Blandina Paschalis Schlömer, zainteresowały innych naukowców i w efekcie doprowadziły do zaskakującego odkrycia, że martwe Oblicze z Całunu Turyńskiego i żyjąca Twarz z Manoppello to ta sama Osoba. Wizerunki tych dwóch twarzy dokładnie do siebie pasują, a więc te dwa obrazy przedstawiają tę samą Osobę.  Zadziwiające… prawdziwe… potwierdzone naukowo…

https://milujciesie.org.pl/chusta-z-manopello.html

W kolejnym dniu, w regionie Umbrii, w prowincji Perugia, w miejscowości Cascia, odwiedziliśmy Sanktuarium św. Rity, patronki spraw trudnych i beznadziejnych, stygmatyczki. Przed sarkofagiem z jej nienaruszonym ciałem pozostawiliśmy nasze najtrudniejsze sprawy.
Na pątniczym szlaku (w tej części Włoch) nie mogło zabraknąć wizyty w duchowym sercu franciszkanizmu i całych Włoch: Asyżu. Piątkowym popołudniem wyruszyliśmy na spotkanie z niezwykłym świętym, który zachwycił i zachwyca cały świat. Biednym, a zarówno jakże bogatym duchowo – Franciszkiem. Pokonując drogę do Bazyliki św. Franciszka nasuwały nam się słowa wiersza ks. Jana Twardowskiego:

Święty Franciszku z Asyżu
nie umiem Cię naśladować —
nie mam za grosik świętości
nad Biblią boli mnie głowa
Ryby nie wyszły mnie słuchać —
nie umiem rozmawiać z ptakiem —
pokąsał mnie pies proboszcza
i serce mam byle jakie…

Ucząc się radości z rzeczy małych oraz szacunku do każdego żywego istnienia podziwialiśmy Bazyliki św. Franciszka oraz św. Klary. Udało nam się zachwycić pięknem Bazyliki Górnej, nawiedzić Dolną Bazylikę, zobaczyć tam słynne freski Giotta i oczywiście pomodlić się przy grobie św. Franciszka.  Krocząc po uroczych zakamarkach Asyżu odkrywaliśmy uroki tego pięknego miejsca oraz losy licznych świętych tam żyjących.
Naszym wielkim pragnieniem było zobaczyć Porcjunkulę – maleńką kapliczkę, znajdującą się dziś w Bazylice Matki Bożej Anielskiej. Porcjunkula była miejscem narodzin powołania świętego z Asyżu, a potem objawienia, które zaowocowało odpustem. Łaska wyproszona w maleńkiej kapliczce po latach ogarnęła wszystkie kościoły świata. 2 sierpnia to okazja do nawrócenia i zdobycia wielkiej nagrody, jaką jest darowanie kar. Św. Franciszek chciał, by wszyscy wierzący z ufnością korzystali z Miłosierdzia Bożego. http://franciszkanie.tv/2010/08/bazylika-matki-bozej-anielskiej-w-asyzu/
Asyż to wyjątkowe miejsce. Można byłoby siedzieć tu godzinami, by poczuć ducha średniowiecza, poczuć ducha św. Franciszka, a z pewnością poznać go jeszcze lepiej…

Ostatnie dwa dni poświęciliśmy na zwiedzanie Rzymu i poszukiwaniu śladów chrześcijaństwa. Krocząc, czasami w strugach deszczu, zwiedziliśmy Bazylikę Św. Piotra na Watykanie, nawiedziliśmy relikwie św. Jana Pawła II, Bazylikę św. Jana na Lateranie, Bazylikę Matki Bożej Większej. Wznosząc nasze modlitwy do Pana pokonaliśmy Scala Santa – Święte Schody – można tylko nimi wchodzić na kolanach (zastępcze, bo te prawdziwe były w remoncie), pozostawiając na nich nasze pielgrzymie intencje. Scala Santa liczą 28 stopni, pochodzą z placu Poncjusza Piłata. Jezus Chrystus tymi schodami był prowadzony na sąd. Schody te zostały przywiezione z Jerozolimy do Rzymu w 326 roku przez
św. Helenę, matkę cesarza Konstantyna.

W skupieniu podziwialiśmy też rzymskie Koloseum, pamiętając o pierwszych chrześcijanach, którzy tu dali świadectwo najgłębszej wiary. Zobaczyliśmy też Schody Hiszpańskie, które należą do miejsc tłumnie odwiedzanych przez turystów. Schody prowadzą z pl. Hiszpańskiego do kościoła Trinità dei Monti (kościół św. Trójcy).  Odbywają się na nich coroczne pokazy mody, a wiosną zdobi je kwiatowa dekoracja ustawiana z okazji festiwalu kwiatów. Zimą, w okresie Bożego Narodzenia, na tarasie schodów ustawiana jest szopka. Na zakończenie, aby zapewnić sobie powrót do tego pięknego i magicznego miasta wrzuciliśmy monetę do szumiącej, tryskającej strumieniami wody Fontanny Di Trevi. Wróciliśmy do tych miejsc jeszcze raz wieczorem, aby pożegnać wieczne miasto Rzym.
Tak, nadszedł czas powrotu… Cieszyliśmy się, że wracamy do naszych bliskich, bo ich brakowało nam. Świadczyły o tym codzienne telefony, sms-y, przesyłane zdjęcia. Ale też z odrobiną żalu rozstawaliśmy się z ziemią włoską, bogatą tradycją, kulturą, ziemią, którą wydała najwięcej i największych świętych.  Życzymy sobie, by nasze pielgrzymowanie zapadło na długo w nasze serca. Aby troski dnia codziennego nie przesłoniły nam tego co ważne. Abyśmy pamiętali o naszych postanowieniach. By wiara, która tam na nowo odżyła dawała nam siłę, aby w nich wytrwać. Aby nadzieja i ufność Bogu dały łaski, o które prosiliśmy, a nasze życie było odzwierciedleniem zaistniałych w nas zmian. Wsiadając do samolotu spokojnie powtórzyliśmy: „Jezu, Ty się tym zajmij” , „Jezu, ufam Tobie”.

opr. Maria Wasilewska